Przejdź do głównej zawartości

North&South


Gry strategiczne i wojenne należały do moich ulubionych. Pierwszy tytuł, w którym można było poprowadzić armie do zwycięstwa, w dodatku w realiach Wojny Secesyjnej (a były to czasy, kiedy emitowano u nas serial Północ Południe) to "North&South".

Gra wgniatała w ziemię - bitwy w czasie rzeczywistym, multiplayer na jednej klawiaturze, trup gęsto ścielił pola bitew. Chodziłem wtedy do kuzyna, który miał pierwszego PC i całymi godzinami toczyliśmy bitwy.

Dowiedziałem się, że N&S wydano także na C-64. Czyżby udało się na tego 8-bita przenieść takie cudo? Brzmiało zbyt pięknie. Kolega z klasy miał Commodore D-128 (128 kilobajtów :D ) na DYSKIETKI a nie kasetę. Zagraliśmy u niego - bitwy były bardzo ubogie, bez animacji, przesuwanie oddziałów z czarnych pikselków - ale nadal były to bitwy, w których uczestniczyli żołnierze pogrupowani w piechotę, kawalerię i artylerię.

N&S na C-64 znaleźliśmy (w poszukiwania włączyli się rodzice :D) w zagłębiu gier w Bydgoszczy, czyli na Śniadeckich. Kupiliśmy 2 różne kasety, niestety w domu załamka - gra została pozbawiona tego, co stanowiła o jej wielkości - bitew. Została tylko mapa strategiczna, natomiast wyniki bitew losował komputer.

Nie było też trybu zręcznościowego, którego akurat nigdy nie lubiłem.





N&S 8-bit. Mogłem pograć w to:


ale tego już w moich wersjach nie było :(


Jak wszystko co pierwsze, i ta gra budzi ogromny sentyment. Wkrótce pojawiły się lepsze strategie, wciągnęły na dłuższe godziny, ale założę się, że kiedyś w multiplayer N&S pogram jeszcze przez przeglądarkę z jakimś innym podstarzałym fanem starych gier ;)

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Na przywitanie: gry na 8-bitowcach

Stworzenie takiego bloga świtało mi w głowie co jakiś czas od conajmniej 2 lat. Będzie to czysto sentymentalny pamiętnik traktujący o grach komputerowych, które towarzyszyły mojemu dzieciństwu i wiekowi młodzieńczemu. Może trafi tu jakiś zabłąkany googlowicz i dorzuci swoje 3 grosze o grach, które kiedyś rozpalały nasze głowy i serca. Na początek korzenie. Zaczęło się to w latach 80-tych. Były to czasy bez internetu, na telefon czekało się po 10 lat, z dwoma programami w TV dodatkowo przerywanymi w godzinach pracy. Dlatego największą atrakcją były odwiedziny u kuzynostwa, zwłaszcza tego starszego, które posiadało już cudo ówczesnej technologii - komputer Atari. Do radości wystarczało oglądać jak grają. Na zdjęciu Bruce Lee i jak to kuzyn Olo mówił "Parówa" (ten zielony typek). Oprócz tego grałem w River Raid, wyścigi motocross (niestety nazwy nie kojarzę, skakało się po różnych przeszkodach), Boulder Dash. Kolejny etap to przyjęcie (chyba 91 rok) i wymarzony prez

Wywiad: Turniej Robotów, Kajko i Kokosz

Dzisiaj coś z zupełnie innej beczki: dostałem od Vicka z  http://www.przygodomania.pl/  propozycję udzielenia wywiadu o grach komputerowych, które tworzyłem. Przy okazji opowiedziałem o początkach w AidemMedia, współpracy z Egmontem i Playwayem. Zapraszam do wysłuchania pierwszej części:

Pixelart, pierwsze animacje i Mortal Kombat

Na początku lat 90-tych wciąż większość gier jest rysowano po pikselach. Pamiętacie pierwszy wpis o 8-bitowcach? Stare gry polegały na wyobraźni. Twórcy rysowali postać w prostokącie 4x10 i to w naszej głowie istniał obraz bohatera. Pierwszy Mario Bros nie miał wąsów, po prostu było tak mało pixeli na jego głowę, że usta zinterpretowano jako wąsy. O ile mi wiadomo pierwszy znany tytuł, w którym zobaczyliśmy "prawdziwą" sylwetkę człowieka, to Rambo: Sama gra była już klasyczna, czyli pikselowy rambo biegał po lokacji i naparzał kwadratowymi pociskami w przeciwników. Ale wrażenie pozostało. Kolejna rewolucja to platformówka Prince of Persia. Twórca gry Jordan Mechner zamiast rysować animacje po pikselach, przerysował klatki ze zdjęć. Dzięki tej technice uzyskał "kinowy" efekt poruszania postaci: W 1993 wychodzi Mortal Kombat. Mordobicie, bijatyka. Walki są "hiper realistyczne" dzięki rozwinięciu techniki kinowych animacji. W Mortala g