Dwie najważniejsze gry życia to pierwsza Cywilizacja i druga Cywilizacja. Były inne gry 10/10, ale prowadzenie "swojego" ludu przez tysiące lat najsilniej wpłynęło na moją młodość.
Zaczęło się od wspomnianego przy okazji Centuriona programu TVP Joystick. Z niecierpliwością wyczekiwałem kolejnych odcinków, emisje leciały (chyba) we wtorki. W programie swój kącik miał Kazimierz Kaczor, aktor kojarzony dziś głównie z powtórek serialu Alternatywy 4. Ale pan Kazimierz był również wielkim fanem gier i bardzo sugestywnie przedstawiał swoje ulubione tytuły.
Tę scenę odtwarzam w pamięci do dziś. Najpierw pokazał kawałek intro, rozpoczął rozgrywkę - w ten deseń:
Nacisnął klawisz i jego osadnicy zbudowali pierwsze miasto:
Wiele więcej już nie mógł pokazać, bo czas się kończył, ale dla mnie to był kosmos. Nie miałem jeszcze PC-ta, żeby grać w Cywilizację, więc ogrywałem ją w głowie. Na podstawie strzępów z gazet i opowieści odtwarzałem gameplay i rozgrywałem w wyobraźni kampanię. Wreszcie odwiedziliśmy kuzyna, z którym wcześniej ogrywaliśmy North&South oraz Centuriona. Na początku lat 90-tych rodzinne odwiedzanie się było chlebem codziennym, podobnie jak przetwarzanie warzyw i owoców z działki na zimę. Czasami przychodziłem w odwiedziny sam, i pozwalali mi posiedzieć kilka godzin przy Civ.
Największą zaletą Cywilizacji była mapa:
Gra miała wbudowane opcje dyplomacji, ustawiania ustroju politycznego, ale ja byłem za mały, żeby to skumać, nie znałem też prawie angielskiego. Liczył się tylko podbój świata. Produkowałem osadników, zakładałem nowe miasta, produkowałem armie i wysłałem je na wszystkie strony mapy. Moje wojska walczyły z barbarzyńcami i oddziałami konkurencyjnych cywilizacji.
Miasta pełniły kluczową rolę. Wiele zależało od ich lokalizacji, zarządzania przyległymi zasobami. Jeśli produkowało się tylko wojsko, nie rozwijały się i siadała gospodarka całego państwa. Trzeba było inwestować w infrastrukturę miejską, drogi, nawadniać pola.
Przetrwanie państwa zależało od odpowiedniego rozstawienia wojsk, wyznaczenia punktów strategicznych, budowy fortów i rozwoju społecznego. To my decydowaliśmy, jakie wynalazki ma opracować nasza cywilizacja:
Nowe odkrycia odblokowywały budowę nowej infrastruktury w miastach i przede wszystkim upgrade własnych armii, żeby efektywniej podbijać wrogów.
W Civ1 nie zajechałem daleko. Moje imperia zapadały się pod własnym ciężarem, bo nie wiedziałem nawet, że trzeba zmienić ustrój z despotycznego na jakąś nowszą monarchię. Nie przeszkadzało mi to. Mogłem całymi godzinami emocjonować się, jak moja milicja broni przejścia w górach przed falami napastników z bardziej rozwiniętej cywilizacji. Miałem dopiero 10-11 lat, gra była zbyt skomplikowana dla mnie, ale dzięki temu zawsze zaskakiwała czymś nowym. Znacie to uczucie wypalenia, gdy już znacie grę na wylot i przechodzicie z zamkniętymi oczami. Ponieważ nie miałem jeszcze PC-ta, Civ1 na zawsze zostało dla mnie nieprzeniknioną grą. Kiedy już dorobiłem się własnej maszyny mogłem od razu przeskoczyć na Civ2.
Załączam aktualną rozgrywkę w Civilization. Pozostawia ona wielki niedosyt, bo na koniec mogłem wykończyć cywilizację amerykańską, ale nie zauważyłem, że jedna z moich falang była ufortyfikowana i automatycznie została zakończona tura, w której mogli wejść do niebronionego miasta. W kolejnej turze byli już obrońcy i moje wojska poległy podczas ataku :)
Dedek the Merciful!
Zaczęło się od wspomnianego przy okazji Centuriona programu TVP Joystick. Z niecierpliwością wyczekiwałem kolejnych odcinków, emisje leciały (chyba) we wtorki. W programie swój kącik miał Kazimierz Kaczor, aktor kojarzony dziś głównie z powtórek serialu Alternatywy 4. Ale pan Kazimierz był również wielkim fanem gier i bardzo sugestywnie przedstawiał swoje ulubione tytuły.
Tę scenę odtwarzam w pamięci do dziś. Najpierw pokazał kawałek intro, rozpoczął rozgrywkę - w ten deseń:
Nacisnął klawisz i jego osadnicy zbudowali pierwsze miasto:
![]() |
Tak, wiem, Paryż to nie Teby :) |
Największą zaletą Cywilizacji była mapa:
Gra miała wbudowane opcje dyplomacji, ustawiania ustroju politycznego, ale ja byłem za mały, żeby to skumać, nie znałem też prawie angielskiego. Liczył się tylko podbój świata. Produkowałem osadników, zakładałem nowe miasta, produkowałem armie i wysłałem je na wszystkie strony mapy. Moje wojska walczyły z barbarzyńcami i oddziałami konkurencyjnych cywilizacji.
![]() |
"Imperium" we wczesnej fazie, otoczone barbarzyńcami |
![]() |
Falanga zdobyła miasto otoczone murem. Widać, że mieli zbudowany cud świata: kolosa |
Miasta pełniły kluczową rolę. Wiele zależało od ich lokalizacji, zarządzania przyległymi zasobami. Jeśli produkowało się tylko wojsko, nie rozwijały się i siadała gospodarka całego państwa. Trzeba było inwestować w infrastrukturę miejską, drogi, nawadniać pola.
Przetrwanie państwa zależało od odpowiedniego rozstawienia wojsk, wyznaczenia punktów strategicznych, budowy fortów i rozwoju społecznego. To my decydowaliśmy, jakie wynalazki ma opracować nasza cywilizacja:
Nowe odkrycia odblokowywały budowę nowej infrastruktury w miastach i przede wszystkim upgrade własnych armii, żeby efektywniej podbijać wrogów.
W Civ1 nie zajechałem daleko. Moje imperia zapadały się pod własnym ciężarem, bo nie wiedziałem nawet, że trzeba zmienić ustrój z despotycznego na jakąś nowszą monarchię. Nie przeszkadzało mi to. Mogłem całymi godzinami emocjonować się, jak moja milicja broni przejścia w górach przed falami napastników z bardziej rozwiniętej cywilizacji. Miałem dopiero 10-11 lat, gra była zbyt skomplikowana dla mnie, ale dzięki temu zawsze zaskakiwała czymś nowym. Znacie to uczucie wypalenia, gdy już znacie grę na wylot i przechodzicie z zamkniętymi oczami. Ponieważ nie miałem jeszcze PC-ta, Civ1 na zawsze zostało dla mnie nieprzeniknioną grą. Kiedy już dorobiłem się własnej maszyny mogłem od razu przeskoczyć na Civ2.
Załączam aktualną rozgrywkę w Civilization. Pozostawia ona wielki niedosyt, bo na koniec mogłem wykończyć cywilizację amerykańską, ale nie zauważyłem, że jedna z moich falang była ufortyfikowana i automatycznie została zakończona tura, w której mogli wejść do niebronionego miasta. W kolejnej turze byli już obrońcy i moje wojska poległy podczas ataku :)
Dedek the Merciful!
A będzie Diuna?
OdpowiedzUsuńNie bałdzo. Widziałem jak kumpel grał na Amidze, ale woleliśmy Settlersy.
UsuńZ lepszych gierek tego okresu, a cywilizacja 2 the Best :)
OdpowiedzUsuńCywilizacja 3-4 też były fajne :) Ja dodatkowo bardzo lubię grać w Civilization V (ponad tysiąc godzin na Steam)
UsuńJestem autorem polskiego (niepełnego) tłumaczenia Civ2, które było rozprowadzane na giełdzie na Grzybowskiej :-) I to takie bitowe tłumaczenie było (edytowanie heksów, czyli musiała zgadzać się liczba znaków w linijce itd)
OdpowiedzUsuńNa Amidze 500 w dzieciństwie grałem jak szalony w Colonization (nie mylić z Civilization). Obecnie posiadam tego klasyka z dzieciństwa dzięki GOG Galaxy ale mam też przegranych ponad tysiąc godzin w Civilization V :)
OdpowiedzUsuń