Przejdź do głównej zawartości

Salony gier

Początek lat 90-tych w Polsce przynosi gwałtowne zmiany. Sowiecki model państwa, polska autarkia i amerykański kapitalizm tworzą nową rzeczywistość. Z zakładu taty jak w PRLu co roku jeździmy z bratem na kolonie do Krynicy Morskiej, Dziwnowa, Karpacza, znowu Krynicy, Zakopanego. Ośrodki organizują zabawy, wyprawy, 'panie' opiekunki (wtedy studentki wydawały się paniami :D) zabierają nas na wycieczki. Jedną z większych atrakcji jest wyjście do 'miasta' - można wydać kasę na hamburgera i pograć w salonie gier. To właśnie w Zakopanem w 1996 pierwszy raz zagram w hełmie wirtualnym w Magic Carpet. Wtedy wydawało się, że wkrótce VR będzie w każdym domu. Minęło 25 lat i wciąż jest to marginalna część rynku.

Wyścigi w samochodach, na motorach, siłowanie na rękę 


Tu mała dygresja obrazująca jak inne czasy to były. Szliśmy sobie grupką dzieciaków z naszą panią po plaży w Krynicy Morskiej. Mocno wiało. W pewnym momencie zobaczyliśmy grupkę młodych facetów, którzy trzymali liny spadochronu. Za 5 zł (to był 1995, czyli już po denominacji) można było poszybować kilkadziesiąt metrów nad plażą i pooglądać krajobrazy. Rozszerzyły mi się oczy - też bym chciał polatać! Ale nie mam tyle kasy, wtedy na całe kolonie dostałem jakieś 20 zł. Wiecie co zrobiła nasza pani? Namówiła drugie dziecko, poszła się targować i załatwiła, że wsadzili nas obu w jeden spadochron za 5 zł. Jak tylko puścili spadochron wiatr porwał nas w górę, a potem utrzymywaliśmy się na linach. Jak kolega pociągał za linkę, to opadaliśmy, jak puszczał, to znowu rwało w górę. Oglądaliśmy Krynicę, mierzeję, plaże nad morzem i zalewem. Wyobrażacie sobie taką akcję w 2020?

Generalnie nie wydawałem kasy w salonach, ale lubiłem oglądać jak grają inni. Pierwsza gra, od której nie mogłem się powstrzymać to Terminator:


Chwytasz 'prawdziwy' karabin, wrzucasz żeton i stajesz do walki w obronie ludzkości przed zbuntowanymi maszynami.

Kolejny tytuł to Asterix. Piękna grafika, jak w komiksie:



Jest też oczywiście opisany w poprzednim odcinku Mortal Kombat. Oraz jego główny konkurent Street Fighter 2:



Lata później dostałem zamówienie na grę, która przypominała SF. Lali się ze sobą znani malarze, a bogate i płynne animacje wykonał ręcznie Andrzej.

Na bijatyki, wyścigi, platformówki itp. poświęciłem drobny ułamek tego, co spędziłem nad strategiami, ale kronika nie byłaby pełna bez wymienienia tych tytułów.

Komentarze

  1. Terminator, Street Fighter, Mortal Kombat (części 1-4 można kupić na GOG Galaxy) pamiętam jak jako dzieciak grałem w te gry na automatach. W moim miasteczku miałem taką możliwość w wypożyczalni kaset VHS (dodatkowo był tam jeszcze stół bilardowy). Niestety tamte czasy przeminęły, nawet internet się zmienił i już nie jest taki fajny, zdecentralizowany jak kiedyś.

    Obecnie internetem rządzi kilka korporacji (Google, Facebook, Amazon, Disqus) - można powiedzieć, że mają one coś w rodzaju monopolu na sieć. W wyszukiwarkach internetowych można wpisywać różne hasła ale i tak najpierw wyskoczy wikipedia lub serwis głównego nurtu (spidersweb, TVN24, wikipedia - to zależy jakie hasła wpisujesz).

    Dawniej jeśli ktoś prowadził amatorsko ciekawy blog, z licznymi linkami to miał szansę w Google wyświetlić się na pierwszej stronie. Niestety tamte czasy już przeminęły, tak jak poznikały automaty z grami i wypożyczalnie kaset VHS, nawet gry pudełkowe, które działały bez internetu już praktycznie nie istnieją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, z tym ograniczeniem dostępu do informacji to prawda. Wyszukiwarka Google stała się podsuwaczem reklam.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wywiad: Turniej Robotów, Kajko i Kokosz

Dzisiaj coś z zupełnie innej beczki: dostałem od Vicka z  http://www.przygodomania.pl/  propozycję udzielenia wywiadu o grach komputerowych, które tworzyłem. Przy okazji opowiedziałem o początkach w AidemMedia, współpracy z Egmontem i Playwayem. Zapraszam do wysłuchania pierwszej części:

Na przywitanie: gry na 8-bitowcach

Stworzenie takiego bloga świtało mi w głowie co jakiś czas od conajmniej 2 lat. Będzie to czysto sentymentalny pamiętnik traktujący o grach komputerowych, które towarzyszyły mojemu dzieciństwu i wiekowi młodzieńczemu. Może trafi tu jakiś zabłąkany googlowicz i dorzuci swoje 3 grosze o grach, które kiedyś rozpalały nasze głowy i serca. Na początek korzenie. Zaczęło się to w latach 80-tych. Były to czasy bez internetu, na telefon czekało się po 10 lat, z dwoma programami w TV dodatkowo przerywanymi w godzinach pracy. Dlatego największą atrakcją były odwiedziny u kuzynostwa, zwłaszcza tego starszego, które posiadało już cudo ówczesnej technologii - komputer Atari. Do radości wystarczało oglądać jak grają. Na zdjęciu Bruce Lee i jak to kuzyn Olo mówił "Parówa" (ten zielony typek). Oprócz tego grałem w River Raid, wyścigi motocross (niestety nazwy nie kojarzę, skakało się po różnych przeszkodach), Boulder Dash. Kolejny etap to przyjęcie (chyba 91 rok) i wymarzony prez

Pixelart, pierwsze animacje i Mortal Kombat

Na początku lat 90-tych wciąż większość gier jest rysowano po pikselach. Pamiętacie pierwszy wpis o 8-bitowcach? Stare gry polegały na wyobraźni. Twórcy rysowali postać w prostokącie 4x10 i to w naszej głowie istniał obraz bohatera. Pierwszy Mario Bros nie miał wąsów, po prostu było tak mało pixeli na jego głowę, że usta zinterpretowano jako wąsy. O ile mi wiadomo pierwszy znany tytuł, w którym zobaczyliśmy "prawdziwą" sylwetkę człowieka, to Rambo: Sama gra była już klasyczna, czyli pikselowy rambo biegał po lokacji i naparzał kwadratowymi pociskami w przeciwników. Ale wrażenie pozostało. Kolejna rewolucja to platformówka Prince of Persia. Twórca gry Jordan Mechner zamiast rysować animacje po pikselach, przerysował klatki ze zdjęć. Dzięki tej technice uzyskał "kinowy" efekt poruszania postaci: W 1993 wychodzi Mortal Kombat. Mordobicie, bijatyka. Walki są "hiper realistyczne" dzięki rozwinięciu techniki kinowych animacji. W Mortala g